piątek, 21 listopada 2014

Tomasz Stańko New York Quartet + Stefano Bollani & Hamilton de Holanda, Barbican 2014

Który to już raz Tomasz Stańko gra w Barbicanie?
Trzeci ? Czwarty?
W sumie sam nie wiem, rok temu grał ze swoim nowojorskim składem w owej sali i miałem przyjemność po raz pierwszy zobaczyć naszego czołowego jazzmana w akcji (wpis tutaj).
Tym razem przed koncertem naszego mistrza wystąpił 
Stefano Bollani - włoski pianista oraz jak to określiła pani, która krótko przedstawiła muzyków Jimi Hendrix mandoliny Brazylijczyk Hamilton de Holanda.
Koncert rozpoczął się około 20 od występu dość osobliwego jak się okazało później duo.
Zajęliśmy miejsca kilka metrów od sceny z prawej strony także widok był niesamowity. Sala koncertowa wypełniła się po brzegi, jak myślę wszystkie bilety zostały wyprzedane.
Niski, zarośnięty, nieco niechlujnie ubrany Włoch oraz wysoki, szczupły, schludnie ubrany Brazylijczyk.
Duet został gorąco powitany przez publiczność, która o dziwo nie była we większości Polakami. Jak się okazało później spora liczba widowni przybyła aby podziwiać właśnie duet.
Muzyka była miksturą dźwięków latynoamerykańskich z pasażami włoskiej muzyki ludowej.
Bollani z tylko sobie znaną manierą raz po raz wstawał z siedziska aby wyginać się, tupać butami czy pięściami wystukiwać rytm na pianinie przy okazji śpiewając tylko sobie znane słowa piosenek. Przyznam się, że nie widziałem nigdy aby muzyk tak się wczuwał w swoją grę (tutaj próbka gry muzyka na YT).
Brazylijczyk ze spokojem siedział na wysokim krześle raz po raz zerkając na swojego kolegę, miał chyba sporą zabawę jak i publiczność. Występ trwał po nad godzinę i był nagradzany ogromną owacją, sporo osób oklaskiwało również muzyków na stojąco.
Duet bisował raz i został pożegnany bardzo gorąco przez publiczność.
Nastąpiła 20 minutowa przerwa aby rozstawić sprzęt nowojorczyków, kilka słów wstępu osoby prowadzącej i muzycy wchodzą na scenę.
Oczywiście nasz mistrz pierwszy a za nim jego towarzysze.
Oczywiście Quartet rozpoczął od tematu z najnowszego albumu "Wisława" a ja zostałem totalnie zaskoczony jakością dźwięku jaki dobiegał ze głośników - absolutny światowy top. 
Jako człowieka, który bardzo sobie ceni dobre brzmienie zostałem absolutnie zadowolony. 
Stańko świetnie ubrany, stylowe buty, ciemny garnitur oraz oczywiście kapelusz, stał na froncie sceny po jego prawej stronie perkusja i dalej kontrabas a po lewej pianista.
Jak zwykle stylowe oświetlenie, stonowane kolory rozświetlały spokojnie scenę.
Przyznam się, że Stańko wyglądał na zmęczonego i nawet pozwolił sobie usiąść na kilka minut na stołku, który znajdował się na środku sceny raz po raz pochylając się aby napić się wody.
No cóż Tomasz nie jest już młodzieniaszkiem lecz nie jednego z nas mógłby "zjeść na dzień dobry".
Co rzuciło mi się w oczy to totalne zgranie grupy. Ich występ rok temu był bardzo sztywny, grupa trzymała się totalnie ram jakie nakreśliła im studyjna "Wisława". Tym razem grupa dała sobie o wiele większy luz muzyczny co było słychać w grze perkusisty oraz pianisty.
Przyznam się, że największe wrażenie właśnie zrobiła na mnie gra wyżej wymienionych muzyków, szczególnie perkusja robiła niesamowite wrażenie!.
Występ quartetu  trwał ponad godzinę, muzycy nawet dali się zaprosić na krótki bis i zostali pożegnani ciepłą owacją.
Kolejna udana muzyczna noc, życzyć sobie takich więcej.
MUSIC NON STOP

ps. Występ muzyków jest częścią London Jazz Festival jaki odbywa się w całej metropolii.
Przed głównym koncertem w holu Barbican miał występ francuski zespół L'Hijaz'Car.
Dlaczego tak mało fotografii i są takie nijakie ?
Trzeba się skupić na muzyce a mniej na pstrykaniu - taki mam plan ;).















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz