poniedziałek, 10 grudnia 2012

Drewno nie pochodzi z tartaku

Dziś kolejny wpis, który zahacza tematycznie o mój poprzedni dotyczący One Million Bulgarians.
Lady Pank "Drop Everything".

Płyta wydana w 1985 roku dla amerykańskiej wytwórni MCA Records, dwa lata po oszołamiającym debiucie w Polsce, który wyniósł Lady Pank do ścisłej czołówki krajowego rocka.
I tutaj trzeba być obiektywnym - płyta jest bardzo dobra, spójna muzycznie co utwór to przebój, który śpiewała cała Polska (i śpiewa do dziś !). Któż z nas nie zna przynajmniej kilku zwrotek z takich hitów jak "Mniej Niż Zero" czy "Kryzysowa Narzeczona".
Oczywiście zaraz, ktoś powie :
 "ale oni grają jak The Police !!!"
No cóż a kto nie kopiuje? Każdy się czymś i kimś inspiruje.
Ktoś zaraz doda :
"Płyta brzmi fatalnie oraz produkcja jest do kitu"
No cóż może to i prawda ale taki jest urok polsko-socjalistycznych produkcji.

Ale trochę odjeżdżam od właściwego tematu... wracamy.
Oczywiście tematem będzie "śpiewanie po angielsku".
I tutaj już będę sobie improwizował trochę.
Czyj to był pomysł ?
Grupy? Menadżera? Wytwórni?
Grupy ?
Czy myślicie, że Lady Pank myślało aby podbić USA?
Mi się wydaję, że nie. Wiadomo, że zrobienie coś po za granicami Polski wymagało nie lada kombinacji i układów.
Menadżera ?
Może i tak - bo menadżer to taka bestia, która chce jak najwięcej zarobić i  wszędzie się wepchnie aby sprzedać "swoich chłopców". Być może koleżka pomyślał sobie tak: "Jeśli nasza płyta bije wszelkie rekordy, jeśli w 1983 roku (za wikipedią) zagrali ponad 360 (SIC !!!!) koncertów to czemu nie USA?
Tym bardziej, że Polonia pomoże (kupi płytę oraz przyjdzie na koncert).
Wytwórni ?
Może i tak. Chwyt marketingowy - zespół  zza żelaznej kurtyny, popularny w demoludach, może i warto zaryzykować
Ale chłopaki jest jeden warunek - ŚPIEWAMY PO ANGIELSKU.
Jako, że Polak się nie boi niczego to jedziemy z płytą. No i nagrali a efekt jest do posłuchania i stanowi zapis tamtego czasu.
No ale o co chodzi z tym tartakiem ?
Ktoś kiedyś powiedział o polskich kapelach starających się o zrobienie kariery na "Zachodzie", że "drewna nie wozi się do lasu". No i tak zostało - znacie jakąś rockową kapelę, która zawojowała zachodni rynek muzyczny śpiewając w języku Szekspira?
Może cofnijmy się w czasie.
Novi Singers - nagrało kilka płyt po angielsku. Do dziś stanowią świetny przykład jak dobra była muzyka polska, jednak w owych czasach byli ciekawostką.
SBB - ta polska super grupa była w latach 70 popularna (na umiarkowaną skalę) na Zachodzie - nagrali w 1978 roku LP "Follow My Dream" śpiewając po angielsku.
W latach 80 zdaję się, że Republika śpiewała w Roskilde w języku angielskim.
Wilki - "Son Of The Blue Sky" - tekst w języku angielskim, puszczane nawet przez jakiś czas przez MTV. 
Utwór "Beniamin" - zremiksowany w Londynie w Abbey Studio. Zdaje się, że to Wilki miały być pierwszą grupą w latach 90-tych, która położy Zachód na kolana.
Edyta Bartosiewicz - pierwsza płyta nagrana TYLKO  w języku angielskim, jednak na każdym następnym albumie języka angielskiego było co raz mniej.
Myslovitz - "Korova Milky Bar" - wyszła wersja angielskojęzyczna. Zdaję się, że to oni mieli podbić w latach dwutysięcznych Zachodni rynek.
Vader - i tutaj robi się ciekawie. Płyty nagrywane zdaję się tylko w języku angielskim no i olbrzymi sukces na całym świecie... ale tylko na scenie metalowej.
Behemoth - można napisać, że tak samo jak Vader. Sukces na skalę światową.
No właśnie ale dlaczego kapele metalowe ?
Nie chcę napisać, że nie słychać o czym śpiewają (to by było krzywdzące tylko), może dlatego, że grają tam dobrzy muzycy, którzy nagrywają świetne albumy.
Możliwe.
Jednak co z SBB, Novi czy Republiką - tam też grają świetni muzycy.
Jakie są Wasze przemyślenia ?
Czy mamy się czym pochwalić jeśli chodzi o muzykę przed światem ?
Jak zwykle komentarze mile widziane.

wtorek, 30 października 2012

Teraz albo Wcale

W 1990 roku moi czadowi faworyci z końca lat 80 One Million Bulgarians wydają we Francji album pod tytułem "Teraz Albo Nigdy", płytę CD oraz winyl  wydało  Gorgone Productions.

Od razu napiszę to nie jest dobra płyta.
Pierwsze co się rzuca w oczy to język angielski, ja rozumiem, płyta wydana "Na Zachodzie" (na zachodni rynek) a więc śpiewamy po angielsku tylko po co jak angielski jest do dupy a akcent straszliwie razi po oczach.
Już w pierwszym utworze "Teraz Albo Nigdy" słychać jak śpiewający porusza się w języku angielskim a jak w języku polskim. 
Kiedy śpiewa tekst w języku angielskim słychać jakby czytał z kartki jak ma śpiewać - głos jest bezbarwny i bez mocy kiedy wchodzą polskie chórki słychać pewność w głosie i zadziorność znaną z poprzednich płyt czy koncertów.
To duży błąd według mnie ale to chyba taka polska przypadłość starając się podbijać "zachodni rynek" śpiewać po angielsku.
Drugi utwór to "Ptaszek" hhhhmmmmmm. Rapujemy (za dużo Beastie Boys?) sample ostro biją bo kolumnach, tekst też bezsensowny. Koniec.
Trzeci utwór to "Düpą" z tekstem Piotra Marka z kultowego oczywiście Düpą.
Następny utwór to "Maski Dystans" - country music ? 
Czemu nie! 
Piosenkę kończy dialog z grzybobrania z finałowym lądowaniem kosmity o imienu Mazi (sic!).
"I Don't Like Moving" piosenka o lekkim zabarwieniu balladowym, może byłby i hit "na zachodzie" gdyby nie...angielski, który aż bije po oczach.
"Animal Love" - chyba najlepszy utwór z płyty. Brzmi jakby pochodził z sesji kultowego LP "Blues?" - nawet angielskiego śpiewu tak nie słychać wyraźnie, może dlatego tak mi się podoba.
"Minimax Absolut"  - mogliby sobie podarować śpiew. W tym utworze jest już strasznie i nawet nie śmiesznie nic a nic.
"No Destruction" - szybki, połamany utwór, zapewne obudziła się tęsknota za czadowym okresem grupy a może to ukłon w stronę Ministry ?
Trochę sobie po używałem nad OMB  - to moja pierwsza recenzja, która krytykuje jakąś grupę czy album. Płyta ma fantastyczne dobre momenty jak i fatalne chwile czy utwory.
Słychać jakby OMB wahało czy ma być grupą rockową czy elektroniczną. 
Czy ma być zadziorna, podziemna czy ułożona i popowa.

Jestem ciekaw waszej opinii na temat tej płyty, macie takie same odczucia czy całkowicie odmienne ?
 

czwartek, 16 sierpnia 2012

Ministry - Psalm of Synth Pop.

Każdy fan muzyki na hasło MINSTRY wskaże na kultowy "Psalm 69" czy też "The Land Of Rape And Honey" - prawda to świetne albumy.
No dobra a kto przesłuchał ich pierwszy album "With Sympathy"  z 1983 roku?

Ja przyznaję się bez bicia - nie znałem go...
Płytę rozpoczyna jakże rock-popowy "Effigy" z wyraźnie zaznaczoną linią basu z klawiszy, wokal jakże popowy - przebój murowany. 
Wielkie pop-rockowe kapele lat osiemdziesiątych nagrywały dokładnie takie same utwory zapełniając wielkie stadiony i zgarniając kupę kasy... spokojnie,spokojnie, wróćmy... my przecież słuchamy MINISTRY - tego Ministry, które nagrało "N.W.O" 
czy "Jesus Built My Hotrod" kilka lat później.
"Effigy" to Synteza lat osiemdziesiątych!
Drugi utwór to "Revenge" - początek to.... a jakżeby inaczej  B-Side Depeche Mode z okresu "Speak & Spell" 
czy "A Broken Frame".

"I Wanted To Tell Her" - świetny, przebojowy utwór z funkującą gitarą, gdzie kobiece chórki przypominają mi ... Janet Jackson.
"With Sympathy"  oraz "Here We Go" - to kolejne utwory-hymny na  cześć lat osiemdziesiątych, skojarzenia z Duran Duran czy Pet Shop Boys jak najbardziej na miejscu. Klawisze i wokale napędzają kompozycje z szybkością sekwencerów.
"Say You're Sorry" - saksofon w Minstry?
Czemu nie !
Piękny, rozmyty, romantyczny wokal plus rozkochany kobiecy głos - mamy kolejny gotowy przebój.
Płytę kończy chwytliwy "She's Got A Cause"
Przesłuchałem ten album kilka razy pod rząd, utwory wpadają do głowy i już tam zostają na kilka dni.
Jedna z najlepszych płyt lat osiemdziesiątych.
Właściwie na tej jednej płycie można poczuć atmosferę lat osiemdziesiątych: początki elektroniki, 
pop rockowe, chwytliwe melodie, żarliwe kobiece chórki, pewna naiwność połączona z przekonaniem o słuszności obranego celu.
Brzmienie i aranżacje nie wiadomo w którą stronę mają iść czy na słodko a może troszkę dać czadu... trzy lata później już wszystko wiadomo przychodzi album "Twitch" ale to już temat na inną opowieść
W 1992 roku wychodzi reedycja pod zmienionym tytułem "Work For Love".


                                                                                                     

środa, 15 sierpnia 2012

Pani Ula

Świetny wywiad z naszą śpiewaczką jazzową w którym Urszula Dudziak opowiada o początkach swojej kariery o spotkaniu z Krzysztofem Komedą, małżeństwie z Michałem Urbaniakiem oraz związku z Jerzym Kosińskim.
Co charakterystyczne w tym wywiadzie to, że widzimy panią Ulę, która jest  pełna ciepła, spokojna, spełniona muzycznie, otwarta a zarazem charyzmatyczna.
Bardzo miło się ogląda ten wywiad widząc tak szczęśliwą osobę.

wtorek, 31 lipca 2012

Bad Influence - Afterbirth

10 calowa płytka winylowa wydana przez zasłużoną wytwórnię Skuld Releases. 
Wydana w grubym kartonowym gatefoldzie z wkładką z tekstami i grafikami. Szukałem długo tej płyty na winylu - kupiłem ją w zeszłym roku ale odechciało mi się jej słuchać ponieważ sprzedający opisał ją jako Mint a stan faktyczny... płyta wygląda na mocno zajechaną.
Dzisiaj naszło mnie na mycie płyt a więc niech będzie moja strata...chlup do wanienki z alkoholem szybkie mycie i na talerz.....
Uff co za ulga płytka gra bardzo dobrze bez trzasków i smażeń.
Bad Influence - to belgijska grupa zasłużona dla tamtejszej sceny niezależnej. 
Ich pierwszy album został wydany w 1992 roku a muzyka zaprezentowana na tej płycie to typowy zachodnio europejski punk typowy dla Niemiec, Holandii czy też właśnie Belgii.
W 1992 roku wydają również split 7" z odjazdowym Sharon Tate's Children gdzie muzycy zaczynają  delikatne eksperymenty z brzmieniem.
Szkoda, że nie mam obecnie dostępu do tego świetnej siódemki - zaprezentowałbym blogowiczom.
Ok, wróćmy do "Afterbirth" tylko 6 utworów ale w świetnej formie z licznymi pomysłami gdzie końcowy utwór "Prophecy Poem" to industrialno - ambientowe zakończenie idealnie komponuje się z apokaliptycznym klimatem tej płytki.
Grupa odeszła od typowego pankowego tempa - zwolnili, zaprzęgli również liczne sample, które się idealnie dopasowują do utworów. 
Skojarzenie z Axegrinder jak najbardziej lecz nie jest to głupawe kopiowanie stylu. 
W świetnym stylu gra bas, który momentami jest pierwszym instrumentem.
Godne polecenia dla fanów Amebix, Neurosis czy wspomniany powyżej Axegrinder.










środa, 25 lipca 2012

Surgeon ‎- Basictonalvocabulary

Tresor w najwyższej formie a jest to rok 1997.
Berlin niszczyli wcześniej tacy muzycy jak Cristian Vogel, Neil Landstrumm, Pacou czy Joey Beltram czas dodać Surgeon.
Kwaśne techno z szybkim BPM - takie to były czasy.

Surgeon czyli Anthony Child zaczął swoją przygodę z nagrywaniem swojej muzyki w połowie lat 90 od wydania kilku EP  - jego pierwszy  album to "Communications" wydany przez wytwórnię Downwards.
Właściwie dlaczego  Berlin jest tak lubiany przez muzyków nie-Niemców ?
Wielu artystów wybrało to miejsce jako swoją bazę do tworzenia muzyki oraz dom.
Czy to dekadencki klimat czy to po prostu wygoda ?
Czy to bliskość najnowszych technologii czy to centralne położenie w Europie ?
Czy to luzacki klimat a może po prostu ludzie, którzy tworzą to miejsce ?
Zapewne wszystko po trochu...
Kurczę...dawno nie słuchałem takiej muzyki...wciąga...lubię Berlin.



poniedziałek, 2 lipca 2012

Transverse - Pulsująca Chrząstka

Aż wstyd nie zapoznać się wcześniej z tak zacnym trio...
Ale lepiej późno niż wcale...
W skład Transverse wchodzą :
Chris Carter,
Cosey Fanni Tutti,
Nik Colk Void.

Pierwsze dwie postacie nie trzeba bliżej przybliżać - członkowie Throbbing Gristle, performerzy, muzycy...
A kim jest Nik Colk Void ?
Członek eksperymentalnego Factory Floor, znana również z kolaboracji z m.in. Suicide, Peterem Gordonem z Love Of Life Orchestra.
Dopiero dzisiaj wpadła mi do odtwarzacza płyta CD pożyczona od znajomego [Dzięki Harry], który kupił sobie LP a że jest dołączona srebrna płytka to wydębiłem na kilka dni aby z flaczyć sobie przynajmniej.
CD składa się z pięciu utworów, cztery "live" zostały nagrane podczas festiwalu "Short Circuit Presents Mute", który wydarzył się 13 Maja 2011 w Londynie, piąty został nagrany w studio.
Muzyka? Co z Muzyką?
Minimalne techno z żywym basem hhhhhmmm nie...
Dobry Industrial też nie...
Świetna mikro-elektronika.... ??
Awangardowa improwizacja też nie.........
Pulsująca Chrząstka... Ta muzyka brzmi jak  Pulsująca Chrząstka.




sobota, 30 czerwca 2012

In The Name Of Suffering

Spotkałem się z kapelą EyeHateGod gdzieś w połowie lat 90 zakupując winyl pod wiele mówiącym tytułem "In The Name Of Suffering" - właściwie już tytuł płyty mówi wszystko - CIERPIENIE.


Jedziemy wolno, fascynujemy się wszystkim co najgorsze, nie chowamy pod poduszkę swoich najgorszych myśli i pragnień. Już krótki rzut okiem na nazwy utworów i wszystko jasne... jest ciężko:
Depress, Man Is Too Ignorant To Exist, Pigs, Left To Starve, Hit A Girl....
Muzycy są wyraźnie zainspirowani czarną stroną człowieczeństwa  a i narkotyki i kłopoty z prawem dodają tylko ciężkości i szaleństwa muzyce. 
Jako ciekawostkę  podam, że wokalista EHG został aresztowany w 2005 roku po przejściu huraganu "Katrina" - jestem ciekaw za co został zatrzymany ?
Smaczku dodaje fakt, że został wypuszczony dzięki pomocy... wiernych fanów.
A muzyka?
No właśnie co z muzyką?
Generalnie dominują wolne metalowe tempa, od czasu do czasu przyśpieszając do pankowych szybkości - przecież nie ma gdzie się śpieszyć ponieważ ból najlepiej zadaje się POWOLI.

wtorek, 29 maja 2012

Nie taki Górecki straszny...

Każdy pewnie kto nie interesuje się muzyką poważną na nazwisko Górecki robi wielkie przerażone oczy. Nasz kompozytor zasłynął ciężkimi, wymagającymi od słuchacza pełnego skupienia nad kompozycjami.
Kilka dni temu trafiła w moje ręce płyta "Symphony No.3" wydana przez label Naxos.
Płyta zaskoczyła mnie... spodziewałem się ciężkawej jazdy a tutaj lekkie wręcz "filmowe" utwory.
Sporą zasługą jest głos Zofii Kilianowicz, który jest bardzo przyjemny dla laika.
Album nie dłuży się, przemija bardzo miło, jakby był tłem jakiegoś większego obrazu - może naprawdę umilić nam czas.
Płyta została nagrana w Radiu Katowice w 1993 roku.

czwartek, 24 maja 2012

Throbbing Gristle - 42 minutes of jazz

Throbbing Gristle - grupa instytucja.
Muzycy, performerzy, filmowcy... odpady cywilizacji.
Przesłuchałem dziś album "CD 1"...

Naszło mnie takie przemyślenie podczas słuchana owego albumu: IMPROWIZACJA.
42 minuty totalnej wolności muzycznej.
Jeśli nie znasz tej grupy śmiało możesz zacząć od tego albumu: delikatna ambientowo-improwizacyjna jazda, która nie powinna zmęczyć słuchacza, którzy nie przepadają za "industrialem" ale są otwarci na nowe kierunki w muzyce.
Płyta została nagrana 18 marca 1978 roku w Londynie.


piątek, 27 kwietnia 2012

Tomasz Stańko - Edward Vesala Quartet – Live At Remont

Dzisiaj chciałbym się podzielić wrażeniami z odsłuchu płyty wydanej przez polską wytwórnię Helicon -
"Tomasz Stańko - Edward Vesala Quartet – Live At Remont".
Płyta zawiera zarejestrowany koncert  w warszawskim "Remoncie" 24 października 1976 roku w składzie:
Antti Hytti - bas
Tomasz Stańko - trąbka
Tomasz Szukalski - saksofon
Edward Vesala - perkusja
Płytę otwiera utwór "Komba" gdzie chłopaki na początku próbują jakby się zgrać, imrowizują,
Vesala wali w bębny bez "opamiętania" - jakby każdy sobie grał "na przekór". 
Na końcu utwór zwalnia, wycisza się, chcąc przejść do następnego kawałka, którym jest "First Song"
Zaczyna się dynamiczną perkusją, nieco folkowym brzmieniem trąbki i saksofonu gdzie na końcu chłopaki improwizują już na maksa.
"Little, Beautiful, Dancing Girl" to nieco nostalgiczna piosenka z długaśną solówką Szukalskiego.
"Sowa" ten utwór wieńczy płytę to ciąg dalszy chaosu Vesala - Stańko.

Generalnie płyta nie jest jakoś świetnie zrealizowana, fajerwerków brzmieniowych nie ma.
Oczywiście jakość wydania LP jest bardzo niska - okładkowy papier jest słabej jakości a i poligrafia pozostawia wiele do życzenia.
Czarny napis na białym tle...pozostawia po sobie niedosyt.



czwartek, 26 kwietnia 2012

Refused - Powrót Na Scenę

Jakiś czas temu scenę hardcore zelektryzowała wiadomość o powrocie szwedzkiej legendy Refused.
Scena przyjęła tą wiadomość jako plotkę...a jednak stało się!!!
Legendarna kapela powraca.
Na tej stronce sprawozdanie z Nowojorskiego konceru Szwedów.
Jak ma ktoś ochotę i czas to jutro grają w Berlinie w Columbia Halle.

środa, 25 kwietnia 2012

Niech Się Święci Record Store Day !!!

21 kwietnia co roku obchodzimy światowy dzień niezależnych sklepów płytowych "Record Store Day".
Trochę spóźnione życzenia ale niech będzie "STO LAT, STO LAT NIECH ŻYJĄ NAM!!!"
Dlaczego to takie ważne ?
Pomysłodawcy chcą uczulić nas na niepokojącą tendencję - zamykanie małych, niezależnych sklepów muzycznych.
W wielu przypadkach sklepy z płytami to rodzinny interes prowadzony od wielu wielu lat.
W wielu przypadkach sklepy promują niezależną lokalną scenę muzyczną.
W wielu przypadkach można z właścicielem porozmawiać jak człowiek z człowiekiem, posłuchać muzyki, wymienić się uwagami.
A więc wspierajmy je !!!
Ja ze swej strony kupiłem kilka używanych płytek oraz specjalnie wydaną na tę okazję LP Refused
"Songs To Fan The Flames Of Discontent"




niedziela, 11 marca 2012

Colder – Again

Jak miło się zaskoczyć, jak to fajnie, że ludzie mają internet i się dzielą swoją muzyką, odkryciami, fascynacjami.
Tydzień temu przeglądając pewien portal społecznościowy natrafiłem na wpis znajomka, który polecał grupę Colder.
Colder - to dokładnie jedna osoba: Marc Nguyen Tan, jednak na żywo występuje już nie sam a jako zespół.
Szybka akcja i po kilku dniach ląduje na moim pokładzie CD/DVD "Again" wydana w 2004 (sic!!!) przez znaną wytwórnię Output.

A co muzyką?
Muzyka to dość oszczędna elektronika polana mrocznawym sosem.
Usłyszymy wątki znane z Suicide czy Massive Attack 
(dub w "One Night In Tokyo" to przecież jak z okresu Blue Lines czy Protection). 
W niektórych utworach linia basu to Joy Division jakże by inaczej.
Także głos francuza świetnie się komponuje z muzyką a i angielski z silnym akcentem dodaje tylko uroku.
Muzyka także zadowoli fanów nowszych brzmień takich jak Swayzak czy GusGus.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Drive

Kilka dni temu miałem przyjemność oglądać film pod tytułem "Drive".
Film w którym MUZYKA jest tak samo ważna jak obraz.
Muzyka to jakby analogowo-minimalna elektronika lat 80, która się świetnie komponuje z obrazem tworząc niesamowitą całość.
Generalnie akcja toczy się bardzo powoli ze śmiertelnymi przyśpieszeniami.
REKOMENDACJA.

DOPISANO 16.01.2014:

Słuchając samej muzyki, wieje nudą, płyta jest nie do przejścia w całości. Tylko kilka piosenek wybija się ponad przeciętność. Jednak połączenie z obrazem daje piorunujący efekt.

sobota, 11 lutego 2012

Ciężka Woda czyli jak zostać Zdrajcą

Do mojego wpisu zostałem sprowokowany po przeczytaniu wpisu kolegi Music On The Head na temat nowej Siekiery. Rozpętała się ciekawa dyskusja czy to dobrze, że Siekiera gra dalej czy Adamski ma prawo używać dalej nazwy Siekiera itp.
Generalnie ludzie w komentarzach wyrażali swoją dezaprobatę powrotem na scenę i szarganiem dobrego imienia zespołu.
Ok, mi też nowa Siekiera nie podchodzi ale... zostawmy ten okręt i pozwólmy mu płynąć tam gdzie chce.
Już raz Adamski odwalił bunt i z najostrzejszego pankowego polskiego bandu zrobił elektroniczne pitu pitu (jak to ktoś określił ładnie w komentarzu o nowym utworze Siekiery). Jestem ciekaw jakie mieli miny najostrzejsi z najostrzejszych jak usłyszeli "Nową Aleksandrię".
I tym przydługawym wstępem chciałbym zacząć właściwy wątek o Ciężkiej Wodzie czyli grupie Deuter.
Dlaczego Deuter ?
Dlatego, że dokładnie spotkało ten zespół co zacną Siekierę i Adamskiego - oskarżenie o zdradę, komercję czy pogoń za modą.
Deuter jak każdy wie jest jednym z najważniejszych grup polskiego pank rocka - zaczynając na początku lat 80 zdobył uznanie jako bezkompromisowa grupa czaderska.
W 1986 roku wydał singiel "Średniowiecze" - odbiegając totalnie od pankowej stylistyki.
 

Na singlu zaśpiewała Beata Pater co było nowością w stylistyce.
Grupa zaprezentowała 2 utwory w klimatach funky, rock progresywny a nawet wg. mnie zastostowali Floydowskie klimaty.
To był szok !!!
Dwa lata później wydają LP "1987" i...znowu to samo!
Nie ma za wiele czadu jest... rymowanie, bity oraz flet.
LP otwiera sztandarowy utwór Piosenka O Mojej Generacji ale już następny utwór  Jak Długo Bedą Gadać Bzdury to kobiece chórki i fankująca gitara. Następny kawałek Cały Świat to już nie pankowy hymn...a ballada. Ale chyba największą ciekawostką jest kawałek Nie Ma Ciszy w Bloku gdzie utwór jest całkowicie oparty na dźwiękach z samplera oraz Yamaha DX7 a Kelner rapuje.
A gdzie jest Zdrada?
Kelner w jednym w swoich wywiadach opisywał sytuację gdzie po wydaniu płyty grali koncert i jakiś pankowy przywódca krzyknął do publiki: "Ludzie nie słuchajcie ich oni grają disco!" ...i publika odwróciła się od sceny .
Deuter już nie był naszym zespołem  był już ich zespołem...
Cholera i jak tu się rozwijać ?

ps.
winyl jest fatalnie wytłoczony - nawet jak na polskie warunki.

DOPISANO 30.01.2014:
Kelner w swoim wywiadzie TUTAJ wyjaśnił dlaczego ta płyta  tak fatalnie brzmi.
Mianowicie podczas nagrywania w Studio RSC, Kelner chciał maksymalnie złagodzić brzmienie ale nie za bardzo mógł opanować nowoczesne wyposażenie studia.
Jako, że nasz bohater nie miał pojęcia o produkcji i tym podobnych rzeczach otrzymaliśmy właśnie tak skopane brzmienie.
Także publicznie, na forum chciałbym przeprosić Polskie Tłocznie.  

środa, 25 stycznia 2012

Akufen - Wytnij i Wklej

Jako, że jesteśmy w Kanadzie to może następny wykonawca z tego pięknego kraju.
Marc Leclair znany bardziej jako Akufen.

W 2002 roku nagrał świetny album "My Way" gdzie zastosował swoją własną technikę "mikrosamplingu".
Codziennie rano spędzał godziny nagrywając strzępki nagrań z radia takie jak: ludzkie głosy, mikrofragmenty utworów oraz niezliczone mocno pocięte niezindetyfikowane dźwięki gdzie później to połączył w techno-taneczną całość.

Płyta okazała się wielkim hitem w stacjach radiowych oraz na parkietach całego świata pokazując, że muzykę taneczną można nagrać w całkiem inny sposób - być przebojowym a zarazem i oryginalnym.
Godne polecenia.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Richie Hawtin - Minimalista, dandys, lovelas, hedonista... GENIUSZ

Wczoraj oglądałem film dokumentalny o muzyce techno a dokałdnie o stylu Detroit
kilka razy przwinął się wspomniany wyżej R.Hawtin aka F.U.S.E. aka Plastikman aka Concept 1 aka Forcept 1 aka... .
Właściwie nie wiadomo dlaczego Hawtin znalazł się w tym filmie dokumentalnym - przecież nie gra stylu Detroit...
Coż, Hawtin jest jedną z ikon muzyki techno: założyciel kultowych wytwórni M_nus, +8, twórca min. kultowego Plastikman, współpracujący z wieloma znanymi didżejami w końcu człowiek, który dba o swój image (poprawiający swoją fryzurę raz na minutę podczas dj's setu), posiadający własną linię ubrań - chyba nic nie jest w nim przypadkowe - PRODUKT?
A właśnie, że nie...
Bądźmy obiektywni Hawtin zapracował na miano ikony swoją muzyką - jest po prostu w tym dobry.
Może teraz odjechał za bardzo do techno raju i stał się za bardzo miałki i słodki ale dokonania ma zacne.
Zaczynając na początku lat 90 jako skromny okularnik m.in projektem F.U.S.E. - z minimalistyczne kwaśnym techno, poprzez kultowego Plastikmana (tutaj już czysty minimalizm) czy po wymagająco - industrialny Concept 1 na latch 2000 kończąc gdzie staje się techno potworem: gra wszędzie gdzie jest zapraszany, można przeczytać wywiady w każdej muzycznej gazecie niezliczone koprodukcje i remixy utworów m.in. Depeche Mode.
Wchodząc na stronkę Hawtina np. na Discogs Dyskografia Hawtin można się zorientować się jak płodny to jest artysta.
Ja ze swojej strony polecam jego starsze pozycje w jego dyskografii. Też ciekawą stroną wydawnictw naszego bohatera jest szata graficzna niektórych jego płyt np."Consumed" czy "Closer" jako Plastikman.

niedziela, 15 stycznia 2012

Axegrinder - The Rise Of The Serpent Men

Gdzieś na początku lat 90-tych z bratem pojechaliśmy do Poznania - nie pamiętam, może na koncert a może do skejt szopu a może właśnie "na kasety" aby zapolować na nowe taśmy.
Na placu Wolności (chyba) znajdowała się budka z kasetami i na wystawce było wyłożone dziesiątki pudełek. 
Moja uwaga zatrzymała się na Axegrinder - zapytałem się brata - pamiętasz wywiad w zinie (nie pamiętam nazwy) z kapelą (nie pamiętam nazwy) było tam takie zdanie (mniej więcej):
- Gracie hardcore a więc zapewne słuchacie i czerpiecie wzorce z kapel HC ?
- Och to gówno my  słuchamy Doom oraz Axegrinder !
Jako, że Doom był już nam znany czas otworzyć nowe drzwi.
Szybka decyzja bierzemy kasetę i słuchamy...
O w mordę to nie Doom ani Nausea.
Jedna z płyt monolitycznych takich jak "Legenda" Armii czy Refused "The Shape Of Punk To Come".





Całkowicie nagrana płyta od A do Z. Jest początek, środek jest i zakończenie.
Axegrinder powstał na przełomie lat 1985/86 kiedy to Amebix taranował wyspy brytyjskie.
Jednak nie jest to kopia, choć Axegrinder jest wymieniany jednym tchem jako siostra Amebix.
Grupa ma bardziej metaliczne brzmienie i jest dość często kojarzona ze sceną metalową.
LP został wydany przez "dobrych" znajomych Doom: Peaceville  w 1988 jako gatefold z charakterystyczną szatą graficzną, która zawładnie w późniejszych czasach pankowymi crust bandami. Nasza kaseta została wydana przez Baron Records.

Tak na marginesie nie ma czegoś takiego jak Crust Punk  jest tylko punk.
Tak jak napisałem powyżej na tej płycie nie ma dobrych czy słabszych kawałków - każdy stanowi etap podróży - każdy jest bardzo ważny i stanowi pewien etap opowieści tworzący monolityczną całość.

W 2006 roku znowu  Peaceville  wydaje reedycję "Rise Of The Serpent Men" na CD z dogranymi samplami wokalnymi oraz z 4 bonus trackami w dość połamanym pankowym stylu czy jak to tam nazwać...może Bad Infuence?
Axegrinder rozpadł się w 1991 roku, później czwórka muzyków założyła grupę Wartech a jeden z członków założył death metalowy Flesh.
Myślę, że na sieci dość łatwo znaleźć wcześniejsze demówki czy też mp3 tego albumu.

wtorek, 3 stycznia 2012

Anthony Rother - Trans Europa Express

Kochasz Kraftwerk?
Uwielbiasz electro?
Proszę przesłuchaj tego singla.

Najlepszy cover Kraftwerk jaki został zrobiony w całej historii - według mojej skromnej osoby.
Przesłuchując składankę "Trans Slovenia Express" - słuchasz... może i się znudzisz, może i lekka profanacja.
Słuchasz Komputer czegoś Ci brakuje... no tak Anglicy starają się grać jak Kraftwerk.
Senor Coconut: uśmiechasz się - mimo wszystko Uwe Schmidt (Niemiec) popełnił świetny album - kiedyś za pewnie na moim blogu poświęcę mu wpis.

Słuchasz miksu Rothera - jesteś na kolanach.
Oczywiście najlepszy cover mógł wykonać tylko Niemiec ;)))).
Może to brzmi trochę niebezpiecznie ale jest to fakt.


Singiel został wydany w 1998 roku pomiędzy miażdżącymi albumami "Sex With The Machines" a "Simulationszeitalter". Totalny hołd złożony pionierom muzyki elektronicznej.
Rother trzymał się oryginalnego utworu "Trans Europa Express" - nie udziwniał - po prostu przejechał się pociągiem przez Europę.
Nie boję się stwierdzenia,że gdyby Kraftwerk zostało założone w latach 90 brzmiałoby jak Anthony Rother.
Polecam się zapoznać z muzyką Rothera z naciskiem do roku 2003.