środa, 26 lutego 2014

Klaus mit Foch wersja CD.

W końcu jest !!!
Nareszcie jest na moim pokładzie jedna z najważniejszych polskich płyt rockowych lat osiemdziesiątych wydana na formacie CD.
Album został wydany przez oficynę RitaBaum w 2012 roku.
Troszkę się obawiałem, że nie uda mi się dostać tej płyty (dość mały nakład, podobno 300 sztuk) lecz szybkie "przejście przez internety", kilka kliknięć i płyta ląduje w moim odtwarzaczu.


Klaus mit Foch - to pozostałość po odejściu czołowego muzyka z grupy, oczywiście Lecha Janerki.
Zapewne nikt nie przypuszczał, że po odejściu Lecha muzycy nagrają tak rewelacyjny album. 
To kolejny płyta, który udowadnia, że polska muzyka miała kiedyś bardzo wysoki poziom, mimo stałego braku sprzętu, pieniędzy, dobrego studia. Liczył się talent i dobre chęci.
Płyta została nagrana w składzie:
Jacek Fedorowicz - bas, głos
Zbigniew "Golden" Kapturski - głos, gitara, skrzypce
Wiesław Mrozik - gitara, Yamaha DX7, głos
Marek Puchała - perkusja, głos.

Digipack jest fajnie wydany, gruby laminowany papier rozkłada się na trzy części. Do płyty dodana jest skromna wkładka z tekstem a szkoda przy tak długo oczekiwanej płycie można było się wysilić o coś lepszego. Dodać więcej fotografii, ciekawostek, gratka dla fanów murowana.


 
Nowe wydanie dostało odświeżoną szatę, na oryginalną grafikę została nałożona "siateczka", u góry okładki "solniczka" jest inna niż na wydaniu winylowym, przedmioty na okładce dostały nowe życie (na wysoki połysk), wiadomo fotoszop ostro poszedł. 
Zmieniony został również delikatnie cały układ stylistyczny okładki.










Już pierwsze utwory ukazały mi motywy, których nie słyszałem na wydaniu winylowym.
Jednak moja euforia szybko przerodziła się w obawy. Czyżby...
Pomyślałem sobie "nie ma bata ktoś przekręcił ostro gałki w prawo podczas masteringu".
Po przesłuchaniu na odtwarzaczu cd szybko wrzuciłem do komputera aby zobaczyć jak ta muzyka "wygląda".
Takie otrzymałem obrazy.






Przycięte wierzchołki nie świadczą dobrze, otrzymaliśmy nieco "z normalizowaną" wersję naszego albumu. A więc "loudness war" trzyma się dobrze!
Muzyka otrzymała potężne (głośne) brzmienie, które nie jest nam obce od lat co najmniej piętnastu. Realizator odrobinkę przesadził z "dobrodziejstwem" nowych sztuk nagraniowych.
Jednak nie obawiajcie się, nie jest aż tak źle ale uważam, że dźwiękowiec mógł troszeczkę zachować oryginalne brzmienie i spuścić z tonu. Bas jest potężny i dominuje nad całym dźwiękiem, po kilku minutach zaczyna nieco męczyć. Wysokie tony, talerze zostały nieco zmiażdżone, muszę to koniecznie porównać z wydaniem winylowym. Właśnie słucham już trzeci raz tego wydania i co raz bardziej coś mi nie pasuje w tych wysokich rejestrach. Proszę przesłuchajcie sami i piszcie czy macie takie same odczucia.

No cóż, kolejna ważna pozycja, która ukazała się na cd zasypując kanał wstydu polskiej fonografii.
W wypadku Klausa Mit Focha płyta została wydana po... 24 latach od wydania wersji winylowej!
Ile jeszcze pozostało takich pozycji na polskim rynku muzycznym ?
Setki? Tysiące?
My jako fani muzyki czekamy na kolejne ciekawe płyty.

ps.
Realizatorzy gałki w LEWO.




środa, 19 lutego 2014

Michał Urbaniak - Urbaniak. Polskie płyty winylowe też ładnie grają.

Narzekamy na polskie tłoczenia, że bardzo słabo brzmią, nie ma w nich polotu i życia.
Niestety jest to prawda, że większość rodzimych wydań nawet nie osiąga 50% jakości brzmienia jakie mają płyty wydane na tzw. Zachodzie, Japonii czy USA.
Żeby się o tym łatwo przekonać porównajcie sobie jakąś płytę z serii Polish Jazz do wydawnictw wytwórni ECM. 
Jest to ogromna przepaść, polskie płyty przegrywają w każdym aspekcie jeśli chodzi o brzmienie, dynamikę itp. rzeczy.

Aby nie popadać w zbytnie polskie skrajności chciałbym przedstawić dobre polskie tłoczenie a jest nią płyta  Michała Urbaniaka wydana przez Tonpress w 1977 roku (SX 1837).

Płytę otwiera super przebojowy "Tie Breaker".
Utwór poświęcony Wojciechowu Fibakowi, który w tym czasie święcił swoje tryumfy jako tenisista.
Przyznam się, że zrobiłem wielkie "UUUUUUUUUUUUUU" będąc pod wrażeniem dźwięków jakie dochodziły do mnie. Doznałem małego szoku.
Kolejny utwór to Strife, rozpoczyna się świetnym funkującym basem, który jest szkieletem całego utworu, podporządkowując sobie całą kompozycję "pod siebie".
"Mountaineers" - nie wiem czemu kojarzy mi się momentami, że są tam przemycone nutki polskiego folkloru, Namysłowski robi świetną robotę, perkusja wygrywa stałe monotonne tempo.
"Weird Creatures" - po raz kolejny rozpoczyna bas, moog urozmaica swoimi paternami utwór, ścisła światowa czołówka z mistrzowską solówką Urbaniaka.
"Jasmine Lady" - to oczywiście kompozycja Namysłowskiego, o lekkim zabarwieniu "azjatyckim", fajne chórki o takiej soulowej, czarnej barwie, to nie śpiewa chyba Urszula, choć nikt na okładce nie jest wymieniony jako ekstra wokal.
"Always Ready" - rozpoczyna się ponad minutową zagrywką Urbaniaka na skrzypce aby przejść do mocnego basowego grania, perkusja robi po raz kolejny świetną robotę. Głos Urszuli Dudziak jest kolejnym bardzo ważnym "instrumentem" w tym utworze.
"Stray Sheep" - ostatni utwór na płycie na którym żegna się ze słuchaczem Namysłowski, ten utwór należy do niego. Pod koniec muzycy przechodzą do folkowego rytmu, urzekając nas raz po raz swoimi zagraniami.

Album został nagrany w Zurychu w międzynarodowym składzie:
Michał Urbaniak - violin, lyricon,
Urszula Dudziak - voice, percussion,
Zbigniew Namysłowski - alto sax, flute,
Kenny Kirkland - fender piano, poly-moog, mini-moog,
Tony Bunn - bass guitar,
Lurenda Featherstone - drums.
Utwory są kompozycjami Michała Urbaniaka oraz Zbigniewa Namysłowskiego.

Tak się zastanawiam narzekając na polskie tłoczenia, dlaczego ta płyta tak dobrze gra ?
Czy dlatego, że była nagrywana poza Polską (a więc nie polski realizator, studio itd.) ?
Ktoś  w centrali w Polsce zdecydował, OK na tej płycie nie "oszczędzamy".
Dlaczego polskie płyty tak słabo grają ? 
Ponieważ nie było w Polsce żadnego dobrego studia, realizatora ?
Może dlatego, że "taśma matka" nagrana w studio jest podłej jakości i przez to muzyka traci się całą moc ?
Wina tłoczni (mastering) oraz jakość płyty winylowej (z czego jest wykonana) ?

Jakie są wasze przemyślenia ?
Dlaczego polskie płyty winylowe tak słabo grają ?