czwartek, 16 sierpnia 2012

Ministry - Psalm of Synth Pop.

Każdy fan muzyki na hasło MINSTRY wskaże na kultowy "Psalm 69" czy też "The Land Of Rape And Honey" - prawda to świetne albumy.
No dobra a kto przesłuchał ich pierwszy album "With Sympathy"  z 1983 roku?

Ja przyznaję się bez bicia - nie znałem go...
Płytę rozpoczyna jakże rock-popowy "Effigy" z wyraźnie zaznaczoną linią basu z klawiszy, wokal jakże popowy - przebój murowany. 
Wielkie pop-rockowe kapele lat osiemdziesiątych nagrywały dokładnie takie same utwory zapełniając wielkie stadiony i zgarniając kupę kasy... spokojnie,spokojnie, wróćmy... my przecież słuchamy MINISTRY - tego Ministry, które nagrało "N.W.O" 
czy "Jesus Built My Hotrod" kilka lat później.
"Effigy" to Synteza lat osiemdziesiątych!
Drugi utwór to "Revenge" - początek to.... a jakżeby inaczej  B-Side Depeche Mode z okresu "Speak & Spell" 
czy "A Broken Frame".

"I Wanted To Tell Her" - świetny, przebojowy utwór z funkującą gitarą, gdzie kobiece chórki przypominają mi ... Janet Jackson.
"With Sympathy"  oraz "Here We Go" - to kolejne utwory-hymny na  cześć lat osiemdziesiątych, skojarzenia z Duran Duran czy Pet Shop Boys jak najbardziej na miejscu. Klawisze i wokale napędzają kompozycje z szybkością sekwencerów.
"Say You're Sorry" - saksofon w Minstry?
Czemu nie !
Piękny, rozmyty, romantyczny wokal plus rozkochany kobiecy głos - mamy kolejny gotowy przebój.
Płytę kończy chwytliwy "She's Got A Cause"
Przesłuchałem ten album kilka razy pod rząd, utwory wpadają do głowy i już tam zostają na kilka dni.
Jedna z najlepszych płyt lat osiemdziesiątych.
Właściwie na tej jednej płycie można poczuć atmosferę lat osiemdziesiątych: początki elektroniki, 
pop rockowe, chwytliwe melodie, żarliwe kobiece chórki, pewna naiwność połączona z przekonaniem o słuszności obranego celu.
Brzmienie i aranżacje nie wiadomo w którą stronę mają iść czy na słodko a może troszkę dać czadu... trzy lata później już wszystko wiadomo przychodzi album "Twitch" ale to już temat na inną opowieść
W 1992 roku wychodzi reedycja pod zmienionym tytułem "Work For Love".


                                                                                                     

7 komentarzy:

  1. Ministry gryzie i kopie w każdym wcieleniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe... Mój kumpel ma go na winylu. Trzyma go tylko ze względów kolekcjonerskich. Słuchałem go może dwa razy.
    Wybacz, ale moje odczucia są zupełnie inne, zresztą sam Al Jourgensen strasznie wstydzi się tej płytki :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za komentarze.
    Wiesz jeśli porównamy tą płytę do np."Psalm 69" to może i Al ma się czego "wstydzić" - ja jednak mam inną opinię :ta płyta broni się po tylu latach i jest to też zapis tamtego czasu i co członkowie Ministry mieli w głowach.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem rozwalony. Nie znałem tego oblicza Ministry. Panowie, to świetne granie jest lubię takie klimaty. Piekna rzecz, muszę zapolować na kompakta. Mógłbym postawić ą płytę obok Duran Dura i Talk Talk

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam dokładnie takie same odczucia jak be_red - płyta broni się po 20 latach.Jest syntezą lat 80-tych.

    OdpowiedzUsuń