niedziela, 23 sierpnia 2015

Jimi Tenor, Cafe Oto, Londyn.

Cafe Oto to kultowe miejsce w Londynie na muzyczno-awangardowej mapie miasta.
Miejsce jest mekką w której grają światowej sławy tuzy muzyki niezależnej czy podziemnej.
To właśnie w Cafe Oto średnio  raz na miesiąc gra Peter Brotzmann a ostatnio na cel to miejsce sobie obrał "londyńczyk" Thurston Moore.
Klub znajduje się w super trendy miejscu a mianowicie w północno-wschodnim Londynie w dzielnicy Dalston. 
Dzielnica ta została około piętnastu lat temu przejęta przez wszelkiej maści artystów, którzy opanowali zaniedbany kwartał przekształcając je w wibrujące, pełne wigoru młode serce miasta.
Cafe Oto jest tego wyśmienitym przykładem, klub znajduje się w budynku w którym znajdowały się kiedyś małe manufaktury. 
Klub ma powierzchnię około 100-150 m2, bardzo surowy wystrój z małym barem na tyłach salki.
Piątkowy wieczór rozgrzał mury miasta do temperatury 30 stopni także wieczór zapowiadał się naprawdę gorąco.
Około 20 godziny pojawiliśmy się przed klubem gdzie publiczność rozsiadła się na ulicy rozkoszując się gorącym wieczorem. My zrobiliśmy to samo, nie było sensu na razie wchodzić do klubu, zakupiliśmy napoje chłodzące i zajęliśmy się rozmową ze znajomymi.
Zastanawialiśmy się co zagra Tenor ?
- Czy to będzie jego DJ set ?
- A może to będzie jego elektroniczny projekt z lat dziewięćdziesiątych ?
- A może to jedno z jego "afrykańskich" wcieleń ?
- A może to jego eksperymentalne projekty ?

Około 21 z klubu zaczęły dobiegać pierwsze dźwięki. Szybka decyzja wchodzimy i wszystko jasne.
Muzyk rozsiadł się przy ścianie gdzie otoczyły go dwa stoły z klawiszami oraz elektronicznym zabawkami.
Sala bardzo szybko zapełniła się, myślę że było około 200 osób, także w ciągu 15 minut stało się niemożliwie duszno.
Tenor zaczął od swoich starych utworów znanych z pierwszych płyt i od razu porwał publiczność.
Jego spontaniczność i niczym nie skrępowany styl grania bardzo mnie zauroczył. Tak jak napisałem powyżej Tenor był otoczony elektronicznymi zabawkami lecz także co jakiś czas grał na flecie poprzecznym i saksofonie czym wywołał wielki aplauz publiczności.
Nikt nie dbał o to czy muzyk trafiał w tempo muzyki, grając na flecie i śpiewając jednocześnie. Wszystko miało świetną formę i jako całość układało się w uporządkowany chaos, mimo, że muzyk czasami nie zdążył wyciszyć czy wyłączyć na czas jakiegoś samplera czy podkładu.
Pełen luz i obycie z publicznością, która wybaczała (nie chciała zauważyć) wpadek muzyka, który urzekł dosłownie wszystkich widzów.
Tenor grał około półtorej godziny i zaprezentował praktycznie cały przekrój swojej twórczości.
Ja byłem zadowolony najbardziej z utworu "Spell" gdzie muzyk poszedł na pełną improwizację lecz zachował emocje utworu. 
Muzyk dał się namówić na bis po kilku minutowej owacji co jest rzadkością w Londynie po czym pożegnał się ciepło z publicznością.
To był naprawdę gorący muzyczny wieczór.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz