sobota, 31 maja 2014

London Record Fair 2014.

Londyn - jedno z kultowych miejsc jeśli chodzi o muzykę.
Abbey Road, punkowa rewolucja, Battersea Power Station, David Bowie, Jimi Hendrix, Throbbing Gristle, Depeche Mode, Kate Bush i wiele wiele innych osób, zespołów oraz niezliczonych ilości klubów, sal koncertowych czy ogromnych hal widowiskowych w których występują muzycy.
Londyn to także kultowe miejsce jeśli chodzi o sklepy muzyczne jeśli szukasz winyli, płyt CD czy gadżetów związanych z muzyką to te miasto, które powinno znaleźć się na Twojej mapie.
Co prawda wiele sklepów zostało zamkniętych w ciągu ostatnich dziesięciu lat, jednak te kultowe, najlepsze ciągną ten wózek, chociaż widać, że jest co raz ciężej w "tym biznesie".
Wiele z tych miejsc to rodzinny interes, prowadzonych przez absolutnych muzycznych maniaków z którymi rozmowa to wielka przyjemność i nauka.
Jednak dzisiejszy post nie będzie o sklepach muzycznych (zapewne kiedyś się pojawi takowy wpis) a o London Record Fair, który odbył się w  popularnej dzielnicy Shoreditch, która znajduje się w "centrum" stolicy Wielkiej Brytanii.
Giełda płytowa trwała trzy dni w byłym browarze Truman, który został zaaklimatyzowany na potrzeby szeroko pojętych usług: handlu czy gastronomii. W ogromnej hali wystawiło się około 20 wystawców, głównie rzecz jasna z terenu Anglii, był też Grek i Hiszpan ale to chyba rezydenci, ponieważ targanie 500 LP nie jest wielką przyjemnością. Z tyłu hali znajdował się bar oraz "ogródek" aby zaczerpnąć świeżego powietrza. 
Wejście na pierwszy dzień tzw. "Early Bird" kosztowało 10 funtów a później tylko jednego funta.
Stylistyka muzyki wiadomo od wyboru do koloru, jedyny wspólny mianownik, który łączył prawie wszystkich sprzedawców to skłonność do zawyżania ceny. 
Na plus co nikogo nie zaskoczy to rzeczowy i szczery opis stanu płyty - to chyba angielska norma. Większość płyt była w stanie Mint oraz NM.
Może żeby nie być "gołosłownym" odnośnie cen podam kilka przykładów z polskiego ogródka.
Na giełdzie znalazło się kilka polskich akcentów z serii Polish Jazz i okolice ale ceny jakie żądali sprzedawcy za nie była bardziej niż skandaliczna.
- Bemibem:  Bemowe Fazy: 60 funtów (?!)
- Krzysztof Sadowski: Three Thousands Points: 40 funtów
- Extra Ball: Birthday: 40 funtów
- Krzysztof Zgraja: Lakoon: 40 funtów.
I tak dla przykładu chciałem kupić na LP Enrico Ravę (The Pilgrim And The Stars), Krzysztof Sadowski (Three Thousands Points) oraz Novi Singers (Pay Tribute), sprzedający zażądał 80 funtów. Rava był po 20 funtów a polskie "rarytasy" po 30 funtów!.
Oczywiście nie wszyscy sprzedawcy żądali aż tak wygórowanych cen, można było znaleźć coś w cenie 5, 10 czy 20 funtów.
Nie wiem czy będą kolejne edycje Record Fair, jeśli tak to trzeba będzie przygotować gruby portfel aby zakupić coś z serii Polish Jazz ;).
Oczywiście obecne ceny płyt winylowych odzwierciedlają ogólnoświatowy trend, który można obserwować w sieci, sklepach czy właśnie targach płytowych. 
Powrót płyty winylowej na łono audio maniaków można uznać za w pełni dokonany, teraz tylko się można zastanawiać jak daleko dojdą ceny płyt winylowych - a to na pewno ustali niewidzialna ręka rynku.
Tak czy inaczej miejsce godne polecenia na przyszłość.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz