Kolejna pozycja od sąsiada tym razem polski wypust Bogowie "Chi-Chi".
Płyta została wydana przez zaprzyjaźnioną również ze mną dobrze zapowiadającą się wytwórnię Lanqudity Records bazującą obecnie w Londynie.
LQ - jest prowadzona przez dwóch muzycznych maniaków zakochanych w jazzie lecz mająca korzenie w alternatywnych zakamarkach muzyki, gdzie nie obce są im punkowe idee D.I.Y.
"Chi-Chi" - zostało wydane w 2014 roku a płytę nagrało aż sześciu muzyków. To dobrze świadczy o całym projekcie ponieważ w obecnych czasach płytę nagrywa jedna lub dwie osoby i komputer.
Bogowie tworzą:
Michał Mijał - gitary,
Jacek Mazurkiewicz - kontrabas, syntezator,
Piotr Gwadera - perkusja, wokal,
Suavas Lewy - gitary, wokale, trąbka,
Marcin Zabrocki - wokale, syntezator, sampler,
Gosia Herba - wokal.
Dobry miks muzyków z doświadczeniem z ludźmi, którzy dopiero wchodzą na muzyczny firmament.
Jacek Mazurkiewicz - to już uznany muzyk udzielający się na scenie jazzowej, nagrał płyty m.in. z Mikołajem Trzaską oraz Andrzejem Przybielskim.
Piotr Gwadera - muzyk udzielający się w bardziej rockowych projektach jak 19 Wiosen czy L. Stadt.
Marcin Zabrocki - znany z Hey czy solowego projektu Katarzyny N.
Muzyka jaką usłyszymy na płycie na pewno nie jest łatwa w odbiorze, po za pierwszym utworem, który niesie ze sobą wesołą, pozytywną nutkę.
Ogólnie dźwięki jakie usłyszymy na płycie są powolne, monotonne w sam raz komponujące się z pogodą jaką mamy za oknem.
Muzyka jest bardzo przestrzenna, wahająca się między powolnymi tempami aby od czasu do czasu nas obudzić i postawić na nogi.
Od razu rzuca mi się skłonność do jazzowej improwizacji i muzycznego eksperymentu. Melancholia płynąca z płyty potrafi nas zauroczyć jak i również zatrzymać na chwilę czas aby wymusić na nas jeszcze większe wejście w muzykę.
Tak jak napisałem powyżej znajdziemy tutaj jazzową improwizację jak i industrialny hałas, również znajdziemy spokojne ambientowe wręcz frazy po momenty, które nas obudzą z muzycznego snu.
Również chciałbym zwrócić uwagę na bardzo dobrze brzmienie płyty.
Muzyka doskonale rozpływa się między kolumnami, to na pewno również zasługa masteringu Marcina Cichego znanego m.in ze Skalpel.
Od strony wydawcy wszystko na najwyższym poziomie, bardzo dobra poligrafia, dołączony art-work na grubym kartonowym papierze, solidny kawał polichlorku winylu.
Widać, że LQ na niczym nie oszczędzało, chciało nam pokazać muzykę i produkt na najwyższym z możliwych poziomów.
Udało im się to !!!.
ps.
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAArrgggggggggggggHHHHH.
Oddając płytę sąsiad zapytał się mnie czy słuchałem jej na 45RPM.
Odpowiedź moja była, że słuchałem ją na 33 1/3RPM.
A więc odsłuchuję ją jeszcze raz na 45RPM !
I też jest dobrze !
A więc kochani blogowicze tą 12 calówkę TRZEBA słuchać na 45RPM ale i MOŻNA na 33 1/3 RPM !
Trochę nie profesjonalny jest ten wpis ale niech już tak zostanie ku pamięci.
Także ogłaszam, że powyższa recenzja dotyczy "Chi-Chi" o prędkości odsłuchu 33 1/3RPM.
Płyta została wydana przez zaprzyjaźnioną również ze mną dobrze zapowiadającą się wytwórnię Lanqudity Records bazującą obecnie w Londynie.
LQ - jest prowadzona przez dwóch muzycznych maniaków zakochanych w jazzie lecz mająca korzenie w alternatywnych zakamarkach muzyki, gdzie nie obce są im punkowe idee D.I.Y.
"Chi-Chi" - zostało wydane w 2014 roku a płytę nagrało aż sześciu muzyków. To dobrze świadczy o całym projekcie ponieważ w obecnych czasach płytę nagrywa jedna lub dwie osoby i komputer.
Bogowie tworzą:
Michał Mijał - gitary,
Jacek Mazurkiewicz - kontrabas, syntezator,
Piotr Gwadera - perkusja, wokal,
Suavas Lewy - gitary, wokale, trąbka,
Marcin Zabrocki - wokale, syntezator, sampler,
Gosia Herba - wokal.
Dobry miks muzyków z doświadczeniem z ludźmi, którzy dopiero wchodzą na muzyczny firmament.
Jacek Mazurkiewicz - to już uznany muzyk udzielający się na scenie jazzowej, nagrał płyty m.in. z Mikołajem Trzaską oraz Andrzejem Przybielskim.
Piotr Gwadera - muzyk udzielający się w bardziej rockowych projektach jak 19 Wiosen czy L. Stadt.
Marcin Zabrocki - znany z Hey czy solowego projektu Katarzyny N.
Muzyka jaką usłyszymy na płycie na pewno nie jest łatwa w odbiorze, po za pierwszym utworem, który niesie ze sobą wesołą, pozytywną nutkę.
Ogólnie dźwięki jakie usłyszymy na płycie są powolne, monotonne w sam raz komponujące się z pogodą jaką mamy za oknem.
Muzyka jest bardzo przestrzenna, wahająca się między powolnymi tempami aby od czasu do czasu nas obudzić i postawić na nogi.
Od razu rzuca mi się skłonność do jazzowej improwizacji i muzycznego eksperymentu. Melancholia płynąca z płyty potrafi nas zauroczyć jak i również zatrzymać na chwilę czas aby wymusić na nas jeszcze większe wejście w muzykę.
Tak jak napisałem powyżej znajdziemy tutaj jazzową improwizację jak i industrialny hałas, również znajdziemy spokojne ambientowe wręcz frazy po momenty, które nas obudzą z muzycznego snu.
Również chciałbym zwrócić uwagę na bardzo dobrze brzmienie płyty.
Muzyka doskonale rozpływa się między kolumnami, to na pewno również zasługa masteringu Marcina Cichego znanego m.in ze Skalpel.
Od strony wydawcy wszystko na najwyższym poziomie, bardzo dobra poligrafia, dołączony art-work na grubym kartonowym papierze, solidny kawał polichlorku winylu.
Widać, że LQ na niczym nie oszczędzało, chciało nam pokazać muzykę i produkt na najwyższym z możliwych poziomów.
Udało im się to !!!.
ps.
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAArrgggggggggggggHHHHH.
Oddając płytę sąsiad zapytał się mnie czy słuchałem jej na 45RPM.
Odpowiedź moja była, że słuchałem ją na 33 1/3RPM.
A więc odsłuchuję ją jeszcze raz na 45RPM !
I też jest dobrze !
A więc kochani blogowicze tą 12 calówkę TRZEBA słuchać na 45RPM ale i MOŻNA na 33 1/3 RPM !
Trochę nie profesjonalny jest ten wpis ale niech już tak zostanie ku pamięci.
Także ogłaszam, że powyższa recenzja dotyczy "Chi-Chi" o prędkości odsłuchu 33 1/3RPM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz