niedziela, 2 października 2022

Punkowa historia punka!

 Moim zdaniem jest to najlepsza książka o punk rocku jaką dotychczas przeczytałem...
Jednak aby choć trochę udowodnić swoją tezę muszę się cofnąć do początku lat dziewięćdziesiątych...
Mamy początek dekady ktoś mi powiedział nazwę Sex Pistols, Clash, Damned a z czasem przyszło Discharge, Crass czy Conflict.
Później kupiło się jakiegoś zine, czy gazetę w której był opisany fenomen punka (już wtedy przebrzmiały).
No właśnie, pewnie już zauważyliście a gdzie kapele ze Stanów?
Jako, że nie było starszego brata, a czasy były "przed internetowe" przez wiele lat żyło się w pewnej bańce, że punk wymyślił Malcom McLaren w swoim butiku o nazwie "Sex" a cały "ruch" powstał w Wielkiej Brytanii. Pewnie jest w tym trochę prawdy
lecz książka "Please kill me" potrafi nam skutecznie uświadomić całkiem inną drogę jak powstał punk rock i na pewno było to o dobrych kilka lat wcześniej niż w UK !


Książka jest podzielona na sześć dużych rozdziałów poprzedzielanych ‌wieloma podrozdziałami.
Autorzy dotarli do dziesiątek postaci, którzy tworzyli całą otoczkę wokół zjawiska pod nazwą "punk", książka składa się z setek (!!!) krótkich wywiadów z muzykami, menadżerami, groupies czy świadkami historii, które ułożone są suma summarum w pewien chronologiczny ciąg zapisany na 600 stronach książki,
Autorzy zaczynają historię od ... Warhola i jego "Factory", poprzez oczywiście Velvet Underground i Nico, zahaczając o The Doors aby swobodnie przejść do MC5 oraz ruchu społecznego "Motherfuckers" - ktoś słyszał?
Zaszczytne miejsce w książce ma The Stoogies wraz z Iggi Pop'em gdzie również wspomniany jest wielokrotnie David Bowie.
Oczywiście mamy Nowy Jork ze swoim specyficznym klimatem lat siedemdziesiątych pełnym artystów, muzyków, drag queen, narkotyków, seksu i przemocy.
W książce jest dokładnie opisany cały wątek jak powstało CBGB wraz z The Ramones - autorzy wspomnieli również co robili muzycy przed założeniem zespołu (szok!). 

Wracając do Malcolma - on też ma swój wątek z trasy po USA w iście kabaretowo-żenującym stylu.
Jest też wspomniana rywalizacja o muzyczny tron między Stanami a Anglią
Nie chcę "spojlerować" całej książki więc pominąłem wiele zespołów czy ludzi przecież nie o to chodzi.
Bardzo gorąco zachęcam do przeczytania książki, którą się czyta z wypiekami na twarzy.

Pozycja obowiązkowa, wydawnictwo Czarne 2018, autorzy Legs McNeil oraz Gillan McCain.


sobota, 21 maja 2022

Mikołaj Nowicki + Młyn, BWA Zielona Góra.

 21 maja po raz kolejny wytwórnia Gustaff Records organizuje w zielonogórskiej BWA koncert z serii: 

"Muzyka (nie)potrzebna", tym razem była to już dziewiąta edycja.

Koncert zaczął się z lekkim opóźnieniem występem Mikołaja Nowickiego. Mikołaj zaczął swój set od... wiolonczeli podpiętej pod zestaw elektronicznych efektów. Muzyka jaka dobiegała do nas można określić jako ambient-noise. Około 40 minutowa noisowa podróż wymęczyła kilka osób, które nie załapały wizji muzyka, swoją drogą ja też spodziewałem się, że to będzie koncert jazzowy.

Przerwa między wykonawcami, która została skrócona do kilku minut z powodu ulewnego deszczu, wchodzimy szybko na salę i muzycy zasiadają do swoich instrumentów i zaczynamy.

 

Młyn to:

Sebastian Milewski - klawisze,

Cezary Rosiński - zestaw elektroniczny D.I.Y, efekty

Michał Wdowikowski - perkusja.

 

Dobrym pomysłem było rozstawienie krzeseł dookoła muzyków, choć publiczność w liczbie max 25  osób (sic!) nie zachwyciła.

Perkusja na środku, po lewej (od mojej strony) elektroniczny zestaw D.I.Y a po prawej klawisze.  Młyn łączy w sobie kilka styli muzycznych; na pewno jazz, elektronika robi nam ładny noise a klawisze wypełniały nam tło i zbliżały się momentami do klimatów Suicide czy Chrome. Razem tworzy istną mieszankę wybuchową. Trio zagrało około 40 minut lecz dało się namówić na bis. Wielkie brawa również dla pana akustyka, który potrafił nagłośnić instrumentarium muzyków (perkusja!) w tak trudnej sali jaką jest powierzchnia wystawowa.

Gorąco polecam Młyn na koncertach.




 

sobota, 16 kwietnia 2022

SBB - nagrania studyjne I, II, III, IV, GAD Records.

 W 2018 roku wytwórnia Gad Records wydała studyjne nagrania grupy SBB. W efekcie otrzymujemy następne pozycje:

- I "Przebudzenie" - to nagrane utwory w Studiu Polskiego Radia w Katowicach w latach 1975-76. Wczesny okres grupy, psychodeliczny i agresywny z dodanymi dźwiękami włoskiego syntezatora Davolisint.

- II "Porwanie Aldo Moro" - to końcowy etap współpracy WFDiF oraz Studiem Polskiego Radia w Katowicach w 1978 roku. Na tej płycie Skrzek zamienia gitarę basową na elektroniczne, syntezatorowe nowości. 

- III "FOS" - znowu wracamy do 1975 roku i upalnych dni lata, tym razem grupa spędza swój czas nad morzem i nagrywa materiał w Polskim Radio Gdańsk.

- IV "Sekunda" - wiosną 1977 roku SBB nagrywa kolejną sesję dla WFDiF, tym razem w studiu Polskiego Radia w Opolu. Po raz kolejny Skrzek zamienia gitarę na elektroniczne instrumenty w tym na zjawiskowy Fender Rhodes.

Po raz kolejny Gad Records wykonuje tytaniczną pracę wyciągając i odkurzając perełki polskiej muzyki. Płyty są schludnie wydane, solidna waga krążka, muzyka brzmi bardzo dobrze, szkoda tylko, że nie ma w żadnym przypadku wkładki ze zdjęciami czy ciekawostkami, które okrasiłyby czarne krążki.








środa, 6 kwietnia 2022

Lech Janerka - Bruhaha.

 Czekaliśmy, czekaliśmy i w końcu się doczekaliśmy...Mowa o "Bruhaha" w wersji winylowej, które zostało wydane przez jednego z "majorsów" w 2017 roku. Chyba najwyższa pora skoro płyty CD osiągają dość zwariowane ceny tj. 200-300PLN.

Jednak jak to bywa z nowymi wydaniami płyt winylowych musi być lipa to znaczy brak jakiejkolwiek wkładki z tekstami, zdjęciami itp. gadżetami. Szkoda ponieważ nośnik winylowy pozwala zaszaleć artystom i wszelkiego rodzaju "książeczki", wkładki z tekstami powinny być standardem. Jednak nie w tym przypadku. Na osłodę wydawca nie poskąpił masy nośnika, otrzymujemy fajny ciężki krążek. Muzyka dostała porządny mastering, brzmi bardzo przyzwoicie - to na plus.